GSS - dzień dziewiąty (15. VIII)

Duszniki Zdrój – Kudowa Zdrój 4h 20min


Jak one te ludzie brudzo!


Schronisko PTTK Pod Muflonem. Pusto i cicho. Bardzo pusto. Zadziwiające, zważywszy porę kalendarzową: sierpień, pełnia sezonu urlopowego. Może wyjątkowo? Nie, rok później – także w sierpniu – wróciliśmy do Muflona i… nikt prócz nas i dzierżawców w nim nie spał. Wieczorem niespodziewanie spotkaliśmy kolegę z pracy z Wrocławia, przechodził z żoną, wstąpili na piwo. Wypili i zeszli na nocleg do Bobrowników Starych.



Trudno zrozumieć, dlaczego niektóre schroniska przyciągają turystów, a inne nie. Muflon jest tani, świetnie położony, w dole Duszniki, na północy Góry Stołowe, ze schroniska dostępne nawet dla piechura, na południu Góry Bystrzyckie, gratka dla rowerzystów. Pod Ptasią Górę można wejść żółtym szlakiem lub wjechać, choć nie pod samo schronisko, od łagodniejszej strony (niebieskie znaki prowadzą asfaltem). Pokoje w obiekcie są schludne, wyposażone w umywalki. Brakuje zamków lub choćby haczyków w toaletach, ale to nie powinno przeszkadzać amatorom hippisowskich klimatów.




Na stronie internetowej PTTK Pod Muflonem nie znajdziemy notki o historii schroniska. Przeszłość ma ono bogatą. Jak w przewodniku po Ziemi Kłodzkiej pisze Waldemar Brygier, pierwsze gospodarstwo mleczne powstało w tym miejscu w połowie XIX wieku, by pod koniec stulecia przebranżowić się na gospodę turystyczną. Obiekt o wdzięcznej nazwie Liebe Stille (Miła Cisza) duszniccy kuracjusze przechrzcili na Stille Liebe (Cichą Miłość). Po wojnie budynek trafił we władanie PTT, a następnie PTTK. W 1960 r. pożar strawił znaczną część schroniska, jego odbudowę i rozbudowę zakończono zaś cztery lata później. Świadkiem dziejów Muflona jest 150-letni jesion Bolko, jedno z jego ramion można rozpoznać na zdjęciu. 

Duszniki-Zdrój są miastem pełnym zabytków. Największą atrakcję turystyczną stanowi zapewne Muzeum Papiernictwa (główna część kompleksu, młyn papierniczy pochodzi z 1605 r.), ale miejskie uliczki przypadną do gustu zarówno kuracjuszom, jak i turystom plecakowym. 



To, co warte uwagi, znajdziemy w górującym nad Parkiem Zdrojowym kameralnym dusznickim Rynku i na jego obrzeżach: kamieniczki z XVII, XVIII i XIX w. (na fotografii kamienica nr 1, w której podobno bawił w 1669 r. król Jan Kazimierz), figura wotywna Matki Boskiej z Dzieciątkiem wraz z postaciami świętych Floriana i Sebastiana z 1725 r. oraz osiemnastowieczny kościół p.w. Świętych Apostołów Piotra i Pawła z siedemnastowieczną wieżą. 

Przekroczywszy drogę krajową nr 8, idziemy Dworcową, skręcamy w lewo w Polną i po 400 metrach opuszczamy Duszniki. Niespełna godzina marszu dzieli nas od Zielonego Ludowego, małej osady na skraju Wzgórz Lewińskich. Przy dobrej widoczności można z niej jeszcze zobaczyć zarys Czarnej Góry i Śnieżnika. Do wsi prowadzą nas czerwone oznaczenia szlaków pieszego i rowerowego. W połowie wioski należy skręcić w prawo, choć znaki na to nie wskazują, intuicyjnie szłoby się dalej utwardzoną drogą szutrową (ze szlakiem rowerowym). 

Nieopodal Zielonego Ludowego na wzniesieniu Gomoła (vis-à-vis Grzywacza) zachowały się szczątki zamku Homole z XIV stulecia. Kierują tam niebieskie znaki. 




Przed nami najwyższe wzniesienie pasma, Grodczyn (803 m). Na Grodczynie przecinka martwych drzew, przez chwilę trzeba uważać na wycięte oznaczenia, dalej łatwo już odnaleźć właściwą marszrutę. Pół godziny od skrzyżowania GSS-u ze szlakiem zielonym (przez Kulin Kłodzki prowadzi on do Skałek Łężyckich) docieramy do wiaduktu kolejowego na Przełęczy Lewińskiej, stamtąd po kwadransie dochodzimy do Dańczowa. W razie potrzeby w miejscowym sklepie można uzupełnić zapasy. 

Za wsią wspinamy się stromo pod górę, na wzniesieniu szlak przecina zamknięta drewniana brama zabezpieczona sznurem i łańcuchem. Forsujemy ją „na oklep”. Dalej wędrujemy wąskim przesmykiem między ogrodzeniami z belek oplecionych kolczastym drutem. Podobne bramy przekraczamy jeszcze dwukrotnie, znajdują się przy nich jednak drabinki. Ze wzgórza schodzimy do Jerzykowic Wielkich. Po zejściu z polnej drogi na asfalt skręcamy w lewo, a na najbliższym skrzyżowaniu w prawo. Asfaltówka prowadzi do Kudowy. Idąc ulicą Słoneczną mijamy Muzeum Żaby i siedzibę Dyrekcji Parku Narodowego Gór Stołowych. 

15 sierpnia w Kudowie trudno znaleźć nocleg, miasto oblężone przez spożywców. Chodniki zatłoczone, gwar jak na Krupówkach. Owszem, wolne pokoje na pewno się trafią, lecz właściciele kwater nie są zainteresowani goszczeniem turystów szukających przytuliska na jedną noc. Od dwóch-trzech dób – jak najbardziej. Przebojem wyprawy okazał się komentarz gospodyni pewnego nie pierwszej urody domostwa przy 1-go Maja (nazwę hacjendy zachowamy w życzliwej pamięci): „Na jedną noc? Nie opłaci mi się po was sprzątać…”. 

Mieliśmy namiot, więc pokój nie był nam niezbędny, ale prysznic – mile widziany. Rzutem na taśmę udało się wyszukać jedno i drugie. Ostatniego z wynajmowanych przybyszom pokoi udzieliły nam Siostry Elżbietanki. 







Na uwagę zasługuje kaplica klasztorna o neobarokowym wystroju p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Powstała ona wraz z domem zakonnym w 1908 roku. Na niej zakończyliśmy tego dnia poznawanie Kudowy-Zdroju. Nazajutrz czekała nas przeprawa przez całe Góry Stołowe, z zachodu na wschód, do Wambierzyc.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz