Duszniki Zdrój – Kudowa Zdrój 4h 20min
Jak one te ludzie brudzo!
Schronisko PTTK Pod Muflonem.
Pusto i cicho. Bardzo pusto. Zadziwiające, zważywszy porę kalendarzową:
sierpień, pełnia sezonu urlopowego. Może wyjątkowo? Nie, rok później – także w
sierpniu – wróciliśmy do Muflona i… nikt prócz nas i dzierżawców w nim nie spał.
Wieczorem niespodziewanie spotkaliśmy kolegę z pracy z Wrocławia, przechodził z
żoną, wstąpili na piwo. Wypili i zeszli na nocleg do Bobrowników Starych.
Trudno zrozumieć, dlaczego
niektóre schroniska przyciągają turystów, a inne nie. Muflon jest tani,
świetnie położony, w dole Duszniki, na północy Góry Stołowe, ze schroniska dostępne
nawet dla piechura, na południu Góry Bystrzyckie, gratka dla rowerzystów. Pod
Ptasią Górę można wejść żółtym szlakiem lub wjechać, choć nie pod samo
schronisko, od łagodniejszej strony (niebieskie znaki prowadzą asfaltem).
Pokoje w obiekcie są schludne, wyposażone w umywalki. Brakuje zamków lub choćby
haczyków w toaletach, ale to nie powinno przeszkadzać amatorom hippisowskich
klimatów.
Na stronie internetowej PTTK Pod
Muflonem nie znajdziemy notki o historii schroniska. Przeszłość ma ono bogatą.
Jak w przewodniku po Ziemi Kłodzkiej pisze Waldemar Brygier, pierwsze
gospodarstwo mleczne powstało w tym miejscu w połowie XIX wieku, by pod koniec
stulecia przebranżowić się na gospodę turystyczną. Obiekt o wdzięcznej nazwie
Liebe Stille (Miła Cisza) duszniccy kuracjusze przechrzcili na Stille Liebe
(Cichą Miłość). Po wojnie budynek trafił we władanie PTT, a następnie PTTK. W 1960
r. pożar strawił znaczną część schroniska, jego odbudowę i rozbudowę zakończono
zaś cztery lata później. Świadkiem dziejów Muflona jest 150-letni jesion Bolko,
jedno z jego ramion można rozpoznać na zdjęciu.
Duszniki-Zdrój są miastem pełnym
zabytków. Największą atrakcję turystyczną stanowi zapewne Muzeum Papiernictwa
(główna część kompleksu, młyn papierniczy pochodzi z 1605 r.), ale miejskie
uliczki przypadną do gustu zarówno kuracjuszom, jak i turystom plecakowym.
To,
co warte uwagi, znajdziemy w górującym nad Parkiem Zdrojowym kameralnym
dusznickim Rynku i na jego obrzeżach: kamieniczki z XVII, XVIII i XIX w. (na
fotografii kamienica nr 1, w której podobno bawił w 1669 r. król Jan
Kazimierz), figura wotywna Matki Boskiej z Dzieciątkiem wraz z postaciami
świętych Floriana i Sebastiana z 1725 r. oraz osiemnastowieczny kościół p.w.
Świętych Apostołów Piotra i Pawła z siedemnastowieczną wieżą.
Przekroczywszy drogę krajową nr 8,
idziemy Dworcową, skręcamy w lewo w Polną i po 400 metrach opuszczamy
Duszniki. Niespełna godzina marszu dzieli nas od Zielonego Ludowego, małej
osady na skraju Wzgórz Lewińskich. Przy dobrej widoczności można z niej jeszcze
zobaczyć zarys Czarnej Góry i Śnieżnika. Do wsi prowadzą nas czerwone
oznaczenia szlaków pieszego i rowerowego. W połowie wioski należy skręcić w
prawo, choć znaki na to nie wskazują, intuicyjnie szłoby się dalej utwardzoną
drogą szutrową (ze szlakiem rowerowym).
Nieopodal Zielonego Ludowego na
wzniesieniu Gomoła (vis-à-vis
Grzywacza) zachowały się szczątki zamku Homole z XIV stulecia. Kierują tam
niebieskie znaki.
Przed nami najwyższe wzniesienie pasma, Grodczyn (803 m ). Na Grodczynie
przecinka martwych drzew, przez chwilę trzeba uważać na wycięte oznaczenia, dalej
łatwo już odnaleźć właściwą marszrutę. Pół godziny od skrzyżowania GSS-u ze
szlakiem zielonym (przez Kulin Kłodzki prowadzi on do Skałek Łężyckich) docieramy
do wiaduktu kolejowego na Przełęczy Lewińskiej, stamtąd po kwadransie
dochodzimy do Dańczowa. W razie potrzeby w miejscowym sklepie można uzupełnić
zapasy.
Za wsią wspinamy się stromo pod górę, na wzniesieniu szlak
przecina zamknięta drewniana brama zabezpieczona sznurem i łańcuchem. Forsujemy
ją „na oklep”. Dalej wędrujemy wąskim przesmykiem między ogrodzeniami z belek
oplecionych kolczastym drutem. Podobne bramy przekraczamy jeszcze dwukrotnie,
znajdują się przy nich jednak drabinki. Ze wzgórza schodzimy do Jerzykowic
Wielkich. Po zejściu z polnej drogi na asfalt skręcamy w lewo, a na najbliższym
skrzyżowaniu w prawo. Asfaltówka prowadzi do Kudowy. Idąc ulicą Słoneczną
mijamy Muzeum Żaby i siedzibę Dyrekcji Parku Narodowego Gór Stołowych.
15 sierpnia w Kudowie trudno znaleźć nocleg, miasto oblężone
przez spożywców. Chodniki zatłoczone, gwar jak na Krupówkach. Owszem, wolne
pokoje na pewno się trafią, lecz właściciele kwater nie są zainteresowani
goszczeniem turystów szukających przytuliska na jedną noc. Od dwóch-trzech dób
– jak najbardziej. Przebojem wyprawy okazał się komentarz gospodyni pewnego nie
pierwszej urody domostwa przy 1-go Maja (nazwę hacjendy zachowamy w
życzliwej pamięci): „Na jedną noc? Nie opłaci mi się po was sprzątać…”.
Mieliśmy namiot, więc pokój nie
był nam niezbędny, ale prysznic – mile widziany. Rzutem na taśmę udało się
wyszukać jedno i drugie. Ostatniego z wynajmowanych przybyszom pokoi udzieliły
nam Siostry Elżbietanki.
Na uwagę zasługuje kaplica klasztorna o neobarokowym
wystroju p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Powstała ona wraz z domem
zakonnym w 1908 roku. Na niej zakończyliśmy tego dnia poznawanie Kudowy-Zdroju.
Nazajutrz czekała nas przeprawa przez całe Góry Stołowe, z zachodu na wschód,
do Wambierzyc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz