GSS - Dzień drugi (8.VIII)



Wieszczyna – Głuchołazy 7h 50’

Godzi się dodać jeszcze coś niecoś o schronisku w Wieszczynie. Budynek pachnie nowością, w marcu 2012 roku zakończono w nim remont i oddano obiekt do użytku turystów. Ma on bogatą przeszłość, mieściło się w nim sanatorium, później prewentorium. W schronisku nie znajdziemy baru (gotowanie we własnym zakresie w znakomicie wyposażonej kuchni), jest za to duża sala telewizyjna (lub, z powodzeniem, konferencyjna). W recepcji można nabyć lody i napoje (oczywiście bezalkoholowe). W drodze do Wieszczyny należy zaopatrzyć się w prowiant, bo najbliższy sklep napotkamy dopiero w Pokrzywnej albo – zbaczając nieco ze szlaku – w Moszczance. Wychodząc ze schroniska warto pożegnać rozległą panoramę Gór Opawskich (z Biskupią Kopą) z wysokości wieży widokowej wzniesionej przy budynku.

Wędrówkę rozpoczynamy o 6.40, idziemy w kierunku Pokrzywnej, po czerwonych znakach dochodzimy do skraju Moszczanki. Tu mijamy zagrodę jeleni. Postanawiamy zboczyć ze szlaku i wąską asfaltową drogą udać się w głąb wsi – na śniadanie i po zakupy. W Moszczance znajdują się dwa sklepy, oba za mostkiem na Złotym Potoku. Po posiłku wracamy na szlak. Udajemy się do Pokrzywnej, przed miejscowością zejście stromym zboczem, następnie idziemy brzegiem stawu (mijamy bar rybny), przechodzimy pod wiaduktem i po przekroczeniu ulicy kierujemy się w stronę domków letniskowych typu Brda. Minąwszy domki zdążamy do parkingu, przy którym drewniana niewiasta trzyma kciuki za wędrujących którymś z trzech szlaków: żółtym, niebieskim lub czerwonym. 


Wybieramy czerwony, prowadzi on na Zamkową Górę, przed nią wycinka drzew, trzeba uważać na znaki, dość trudne do odnalezienia. O Zamkowej Górze można by wiele opowiadać – najciekawiej czyni to niezawodny Andrzej Dereń w artykule poświęconym historii tego miejsca (http://www.tygodnikprudnicki.pl/1,4896,0,6.html). Na słowie przeczytanym czy wysłuchanym wypada poprzestać, bo naoczne ślady dziejów wzniesienia – turyście, który nie jest historykiem tych terenów – niełatwo będzie odnaleźć. Schodząc z Zamkowej Góry przemykamy obok niewielkiej wiaty. Podążamy w kierunku Srebrnej Kopy, tu i ówdzie wycinki, ale szlak intuicyjnie rozpoznawalny – ścieżka wiedzie pomiędzy korzeniami.


Na zdjęciu poniżej pozostałości trudnej do zidentyfikowania kamiennej budowli (to najpewniej ruiny schronu turystycznego sprzed 1890 roku), odległej o kilkanaście kroków od tabliczki informującej o wysokości góry.


Za Srebrną Kopą szlak ma początkowo przebieg równoległy do granicy z Czechami, następnie schodzi się z nią i prowadzi na Biskupią Kopę. Podejście pod „górę gór” (por. artykuł w „Tygodniku Prudnickim”: http://www.tygodnikprudnicki.pl/1,5122,0,6.html) kończy dość wymagający fizycznie, stromy odcinek. Wysiłek nagrodzi wieża widokowa (z 1898 r.), na którą warto się wspiąć – dopiero ona otwiera przed nami panoramę z Biskupiej Kopy (przekaz z kamery internetowej zamiast zdjęcia: http://portal.chmi.cz/files/portal/docs/meteo/kam/prohlizec.html?cam=serak).

Po 5-10 minutach schodzenia w stronę Jarnołtówka należy wypatrywać rozwidlenia dróg – jeżeli chcemy dojść do schroniska PTTK „Pod Biskupią Kopą”. Po prawej łapiemy niebiesko-pomarańczowe znaki Szlaku Wolfa i po dwóch minutach marszu jesteśmy w schronisku. Obiekt ma 50 miejsc noclegowych (koszt noclegu: 30zł od osoby, dwu- i wieloosobowe pokoje), a kuchnia wyróżnia się pomysłowym nazewnictwem (zapada w pamięć świński grzbiet czy róża wiatrów). Malownicze jest otoczenie schroniska.

 
Po obiedzie wracamy na czerwony szlak, do Jarnołtówka schodzimy niespełna godzinę (w razie potrzeby w miejscowości łatwo uzupełnić zapas prowiantu). W Jarnołtówku zwraca uwagę XIX-wieczny pałac w stylu klasycystycznym, obecnie pozostający w rękach prywatnych, niedostępny dla turystów. Po 1945 roku budynek pełnił funkcję sanatorium dziecięcego (do 1987 r.). Mijamy neoromański kościółek p.w. św. Bartłomieja z 1907 roku, wybudowany na miejscu dawnej barokowej świątyni (istniała w latach 1753-1903), zniszczonej przez powódź.
Dystans około 5 km GSS do Góry Parkowej (zwanej inaczej Górą Chrobrego) przed Głuchołazami trzeba po prostu pokonać. W miejscowości Podlesie schodzimy z asfaltu, kierujemy się na Przełęcz Siodło. Za przełęczą i głównym szczytem masywu, Średnią Kopą (543m) – a tuż przed Przednią Kopą (495m) znajduje się kaplica św. Anny, pod nią zaś urokliwe Wiszące Skały.

 
Nieopodal, na Przedniej Kopie wybudowano w końcu XIX wieku kamienną wieżę widokową, następnie dobudowano do niej obiekt turystyczny o przeznaczeniu (głównie) gastronomicznym.

 
Od początku lat 90. ubiegłego wieku budynek jest własnością prywatną, od pożaru w połowie dziesiątej dekady popada jednak w ruinę. Otaczające go ogrodzenie forsują stale (przez dziury w siatce) turyści wędrujący czerwonym szlakiem (znaki dobrze widoczne na murach). Właściwie nie mają wyboru, bo ominięcie pustostanu byłoby dosyć kłopotliwe.

 
Przejście stąd do zdrojowej części Głuchołazów zajmuje nieco ponad pół godziny. Po drodze czerwone oznaczenia zbiegają się z niebieskimi, mijamy (w odwrotnej kolejności) pierwsze stacje drogi krzyżowej (wzdłuż której przebiega szlak niebieski). Przed zejściem do górnych partii miasta obszerna wiata i tablica „Rezerwat Przyrody Las Bukowy”. Nieco niżej spotkaliśmy przesympatycznych Panów ze Straży Miejskiej na dwukołowych rumakach. Sprzęt zlustrowaliśmy, a jeden rower poddaliśmy testom w pobliskim terenie – wrażenia z jazdy pozytywne (zainteresowanym możemy ujawnić markę, model i specyfikację mundurowych bicykli).


Niesyci rowerowych szaleństw pożegnaliśmy Panów Funkcjonariuszy, podążając na nocleg do Szkolnego Schroniska Młodzieżowego PTSM (ul. Kolonia Kaszubska 2). Na miejscu rozbiliśmy się na trawce przy budynku. Jak miało się okazać, był to pierwszy i ostatni nocleg w namiocie w czasie całej wyprawy. Mały namiot niewiele waży, a daje pewność, że nie zabraknie nam „dachu nad głową”, cokolwiek się stanie. Jednak spanie pod namiotem poważnie utrudnia wymarsz „o porannej rosie” (chyba że nie przeszkadza nam noszenie stale niedosuszonego tropiku). Kilka pochlebnych uwag o schronisku: dysponuje ono wieloosobowymi pokojami w bardzo rozsądnych cenach. Można skorzystać z łazienki, aneksu kuchennego, świetlicy. My stołowaliśmy się na zewnątrz pod bardzo schludnym zadaszeniem. W okolicy nie brakuje dyskontów, a sam obiekt – choć położony nieco na uboczu, bliżej Konradowa, i poza przebiegiem GSS – jest łatwo dostępny dla turystów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz