Intermedium paczkowskie


Piąty dzień przywitał nas prawdziwą ulewą, a Góry Złote, jeszcze ubiegłego dnia dobrze widoczne z połaciowego okna w Haweksie, zasłoniły gęste sine chmury. Ani poprzedniego wieczoru, oczarowani Paczkowem (i nieco zmęczeni, pierwsze dni wyprawy, choć pozornie mniej wymagające, dały nam w kość bardziej niż pozostałe), ani rano przed opuszczeniem miasta nie zastanawialiśmy się nad tym, że właśnie przeszliśmy tę część trasy, która – niedawno włączona do GSS – budziła i nadal budzi spory między amatorami sudeckich wędrówek. Rozmaicie można oceniać walory krajobrazowe nyskich wsi oraz ich otoczenia, zwłaszcza pomiędzy Głuchołazami a Paczkowem (przeglądając fotografie nijak nie możemy pozbyć się sentymentu do rozległych wypłaszczeń, otwartych na górskie dekoracje w bliższym i dalszym tle). Nastawieni wyłącznie na pokonywanie przewyższeń i głodni panoram ze szczytów raczej nie poczują satysfakcji z etapów po płaskim, czasem trawiastym, zarośniętym terenie. Ziemia Nyska kusi jednak swoimi zabytkami i ciekawą historią, powoli otwierając się przed dociekliwymi.


 
Pouczającym zajęciem bywa niekiedy obserwowanie życia ludzi. Sudety (i sudeckie obrzeża) są zróżnicowane pod względem zamożności mieszkańców, ich sposobów (tudzież sposobności) zarobkowania, a utrzymanie wiosek, zwłaszcza poszczególnych gospodarstw – podobnie jak zaawansowanie prac polowych – podkreśla sumienność lub bezlitośnie obnaża niedostatki pracowitości gospodarzy. Znamienne, że na Ziemi Prudnickiej i Nyskiej niemal nie spotyka się zaniedbanych domostw i obejść (do dość licznej grupy wyjątków należą wprawdzie budynki wielorodzinne – jak pałac w Ujeźdźcu), wsie są uporządkowane, czyste, przyjazne mieszkańcom i przybyszom. Ludzie życzliwi i otwarci (również na turystów, łazików), skorzy do pomocy. Nieprzypadkowo każdego dnia – w Wieszczynie, Gierałcicach, Kałkowie, Paczkowie – doświadczaliśmy przychylności i spontanicznego zainteresowania ludzi najzupełniej przygodnie spotykanych.

Gdyby nie Główny Szlak Sudecki – zapewne nieprędko obralibyśmy marszrutę na Góry Opawskie. Tym niemniej już po pierwszej – jak dotąd jedynej, ale z pewnością nie ostatniej – sierpniowej eskapadzie na Zamkową Górę oraz dwie Kopy: Srebrną i Biskupią trudno byłoby nam wyobrazić sobie wędrówkę wzdłuż Sudetów bez ich wschodnich rubieży. To pasmo zasługuje na GSS nie mniej niż Góry Bystrzyckie albo Stołowe. Nie jest słabszą mutacją słynniejszych masywów, ma swoją charakterystykę, ma swój urok. Powaby te dobrze znają rowerzyści i kolarze pokonujący kilometry malowniczych tras rowerowych, sądzimy jednak, że z dyskretnym pięknem Gór Opawskich jeszcze bliżej zaznajomieni są piechurzy.

1 komentarz:

  1. Cieszę się niezmiernie, że ziemia prudnicka i Góry Opawskie spodobały się Wam. Zapraszamy do nas ponownie!

    OdpowiedzUsuń