GSS - Dzień piąty (11.VIII)

Paczków - Lądek-Zdrój 7h 20min

Zanosi się na wyjątkowo mozolny dzień. Wszystko przez pogodę. Wstaliśmy o 5.00, jak zwykle zresztą. Godzinę później byliśmy spakowani, gotowi do wyjścia, ale czekaliśmy na najkrótszą choćby chwilę przejaśnienia, tymczasem lało jak z rynny. Na ulicach kulawego czworonoga nie uświadczysz, a wyjść jednak trzeba. Nasze mieszkanie w Haweksie opuszczamy o 7.00. Zdążamy do Rynku, chcąc pożegnać się z gościnnym Paczkowem. Minąwszy Rynek, Muzeum Gazownictwa, ulicą Pocztową wychodzimy z miasta. Mgła, deszcz, na wprost niewiele widać, więc rozglądamy się na prawo i lewo. Po lewej dużo chmielu. Plantacje tej pożytecznej konopiowatej rośliny występują gdzieniegdzie w okolicach Paczkowa. Po prawej Zalew Paczkowski, zwany też Zbiornikiem Kozielno – od miejscowości, przez którą przechodzimy. Zbiornik ten wraz z pobliskim Zbiornikiem Topola zaczęto budować w 1986 roku, pełnią one funkcję przeciwpowodziową. Podobno są też miejscem pielgrzymek wędkarzy, czego nie zweryfikowaliśmy, bo nie praktykujemy rytuału zasiadki.
 

Sandaczowa pogoda nie psuje szyków przemierzającym asfalty: asfaltów co prawda nie lubimy, ale te z Paczkowa do Błotnicy nie nużą tak bardzo jak inne. Sąsiedztwo zalewów dodaje im uroku. Na szlak terenowy – właściwie na drogę o wysłużonej, utwardzonej nawierzchni – schodzimy dopiero za osiedlem Kolonia Błotnica. Jeszcze przed Złotym Stokiem szlak staje się niewidoczny. Wygląda to tak, jakby jego dawniejszy przebieg zmieniono, bo kogoś naszła chęć, by na polanie wygrodzić teren prywatny. Pierwotnie marszruta mogła wieść przez pastwisko. Obecnie należy iść wzdłuż ogrodzenia (z pastuchem), następnie skręcić w lewo. Odtąd leśnym, dobrze oznaczonym duktem zmierzamy do drogi asfaltowej, by następnie skręcić w prawo, a po mniej więcej 300 metrach dotrzeć do drogi krajowej (nr 46) na przedmieściach Złotego Stoku.

Skręciwszy jeszcze raz w prawo wchodzimy do miasta. Ulicą Traugutta zmierzamy w kierunku Placu Adama Mickiewicza, zostawiając po lewej stronie stację benzynową z niezłym wyborem map (także turystycznych – głównie okolicznych, polskich i czeskich gór).

Plac Mickiewicza – z wiatą przystankową – to dobre miejsce na popas. Dopiero tutaj sięgamy po aparat, suszymy się, gotujemy herbatę. Wody i chałwy udziela pan ze spożywczaka naprzeciwko (na zdjęciu, słabo widoczny w białym podkoszulku). Niewidoczni na zdjęciu bywalcy Placu Adama Mickiewicza i prosperującego tam baru niepokojąco blisko nas prowadzą ożywioną rozmowę o dziadach. Widmo pobratania się dodaje ochoty do co rychlejszego podjęcia wędrówki.

 
Przy Rynku warte uwagi kamienice, niektóre z początku XVI wieku, na przykład widoczne na fotografii (bordowa elewacja) renesansowe domostwo potężnej wówczas bankierskiej rodziny Fuggerów. 

 






Przechodzimy przez Plac Kościelny, znajduje się tu dawna Mennica Książęca, zaledwie o 13 lat młodsza od pierwszej tutejszej mennicy.
















Nad placem góruje wieża dawnego kościoła ewangelickiego p.w. Najświętszego Zbawiciela (XVI w.), miejscowi powiadają, że po wojnie urządzono w nim salę gimnastyczną.








Maszerujemy w górę, mijając punkt widokowy (z efektowną panoramą miasta), następnie okazałe przedwojenne wille – to z pewnością najładniejsza część Złotego Stoku. Wchodzimy w Złoty Jar, z przydrożnej kapliczki wędrowców wita Archanioł Rafał, przewodnik Tobiasza, patron pielgrzymów.











Wejście na teren Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego jest zarazem wejściem do Leśnego Parku Przygody „Skalisko”, stworzonego w dawnym kamieniołomie. Więcej informacji na temat „Skaliska” dostarcza strona internetowa obiektu. Zjeżdżanie na linie odłożyliśmy do „następnego razu”. W Złotym Jarze przebieg Głównego Szlaku Sudeckiego częściowo pokrywa się ze „Złotą Ścieżką”, czyli pętlą dydaktyczną, prowadzącą śladami górniczej przeszłości miasta. Rudę złota wydobywano tu od XIII wieku aż do 1962
roku. Kierując się czerwonymi znakami, możemy zajrzeć do Sztolni Książęcej i przejść Hutniczym Wąwozem. O „Złotej Ścieżce” warto przeczytać w witrynie Urzędu Miasta: http://www.zlotystok.pl/sciezka/indexpl.htm





Pokonanie odcinka z Leśnego Parku Przygody na Jawornik Wielki zajmuje około 1,5 godziny. Mniej więcej 35 minut przed szczytem znajduje się duża, wygodna wiata z drewnianymi ławami, z powodzeniem mieszcząca dziesięć osób. Nie ma jej na większości map. Na platformie widokowej na samej górze, a nawet gdzieniegdzie pod Jawornikiem Wielkim można cieszyć się nieprzeciętnymi panoramami. Niestety, tym razem pogoda popsuła nam plany.


Przez najwyższy szczyt Gór Złotych przemknęliśmy, szczęśliwie uchodząc przed burzą – pierwszy i, jak miało się niebawem okazać, nie ostatni raz w ciągu całej wyprawy. Po dwudziestu minutach doszliśmy do węzła szlaków, cokolwiek zaskakującego.



Na rozdrożu pod Jawornikiem, gdzie postawiono niewielki szałas, znajdują się kierunkowskazy czerwonego i żółtego szlaku. Co ciekawe, na naszej mapie – korzystaliśmy z laminowanych Sudetów Wschodnich wydawnictwa ExpressMap (wydanie z 2010 roku) – przebieg szlaku żółtego zaznaczony został kolorem zielonym. O ile nam wiadomo, inne mapy nie powielają takiego oznaczenia (porównywaliśmy z nowszymi).




W połowie drogi z szałasu pod Jawornikiem do Orłowca łatwo zgubić znaki, najwyraźniej wycięto drzewa z oznaczeniami szlaku. Należy iść prosto, intuicyjnie. Miejscami szlak przypomina koryto górskiego strumienia, zejścia bywają dość strome i nawet w rzęsistym deszczu mają swój urok. Jedną z pierwszych budowli, jakie widzimy, zbliżając się do osady, jest szesnastowieczny, kilkakrotnie w swej historii przebudowywany poprotestancki kościół p.w. św. Sebastiana. Przy wejściu do Orłowca świątynię mamy po lewej stronie, co po raz kolejny nie odpowiada wskazaniom naszej mapy. Przypuszczamy, że pokazuje ona dawniejszy przebieg szlaku, który wiódł przez całą wieś – na asfalt schodziło się około pół kilometra bliżej Przełęczy Różaniec.





Asfaltem dochodzimy prawie do drogi wojewódzkiej nr 390 (na niej, dwa kilometry od skrzyżowania w kierunku Przełęczy Jaworowej, zginął wybitny rajdowiec Marian Bublewicz, miało to miejsce na trasie Zimowego Rajdu Dolnośląskiego w lutym 1993 roku). Prawie – bo nieco wcześniej odbijamy w lewo, w utwardzoną drogę lekko pod górę. Ostatni tego dnia, niespełna pięciokilometrowy odcinek, z przejściem pod Rasztowcem, następnie przez Przełęcz pod Konikiem, przebyliśmy w tempie biegowym. Wciąż pokapywał deszcz i zanosiło się na pogorszenie pogody. Ulicą Widok, wzdłuż Białej Lądeckiej, przez most Złotostocki – dochodzimy do lądeckiego Rynku. Tu rozstajemy się z Orłowiczem. Czas zatroszczyć się o łóżko.

Lądek-Zdrój nie należy do miast tanich. Wyzwaniem może okazać się znalezienie kwatery w przystępnej cenie – zwłaszcza w pełni sezonu, z marszu, na jedną noc. Trzeba o tym pamiętać, planując noclegi na Głównym Szlaku Sudeckim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz